Białystok. Proces odwoławczy ws. uprowadzenia żony i córki – z powodu choroby sędziego nowy termin w marcu

0
53

Z powodu choroby jednego z sędziów ze składu orzekającego Sądu Okręgowego w Białymstoku, nie udało się we wtorek zakończyć procesu odwoławczego mężczyzny nieprawomocnie skazanego na trzy lata więzienia za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki. Kolejna rozprawa – pod koniec marca.

W sprawie został już ustanowiony – przez sąd rodzinny – kurator córki oskarżonego, w związku z tym, że dziewczynka ma w sprawie status pokrzywdzonego.

Do uprowadzenia, którego okolicznościami zajmuje się sąd odwoławczy, doszło 7 marca 2019 roku na jednym z białostockich osiedli. Dwaj sprawcy wepchnęli kobietę i jej wówczas 3-letnią córkę Amelię do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali i przesiedli się do kolejnego auta, opla astry. Oba samochody pochodziły z wypożyczalni.

Sprawa była głośna w całym kraju. Jeszcze tego samego dnia po południu, w związku z zaginięciem dziecka, został ogłoszony tzw. Child Alert, opublikowany był też wizerunek matki dziecka, a dzień później zdjęcia męża porwanej kobiety – ojca dziecka. Małżonkowie nie mieszkali ze sobą, ale formalnie nie byli po rozwodzie: mężczyzna pracował i mieszkał w Niemczech, jego żona i córka – pod Białymstokiem.

Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. 8 marca po południu między porywaczami doszło do kłótni; w okolicach Ostrołęki wspólnik, a wraz z nim kobieta i dziecko wysiedli z auta. Matkę i córkę zabrał z drogi przypadkowy kierowca i przekazał je policji; ojciec dziewczynki i jego wspólnik zostali zatrzymani.

Pierwszemu z nich prokuratura postawiła zarzut bezprawnego pozbawienia wolności żony i córki oraz drugi, związany z zainstalowaniem w samochodzie kobiety nadajnika GPS, pozwalającego na lokalizację położenia auta.

Oskarżony od początku do zarzutów nie przyznaje się, ale Sąd Rejonowy w Białymstoku orzekł, że jest winny. Za nielegalne zamontowanie nadajnika GPS wymierzył karę roku, za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki – 2,5 roku więzienia. Łączny nieprawomocny wyrok, to trzy lata więzienia, do tego zakaz kontaktowania się bezpośredniego i poprzez telefon czy internet oraz zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych (na bliżej niż 50 metrów) na okres 10 lat (zakazy nie dotyczą jedynie spraw sądowych). Sąd zasądził także na rzecz kobiety i dziecka po 10 tys. zł nawiązki.

Prokuratura wnioskowała o 2,5 roku więzienia i apelacji nie złożyła. Zrobił to jednak sam oskarżony i jego obrońca, którzy w pierwszej instancji chcieli uniewinnienia. W ocenie obrony, nie można w tej sprawie mówić o bezprawnym pozbawieniu wolności dziecka, bo mężczyzna miał pełnię władzy rodzicielskiej i miał prawo do „zmiany miejsca pobytu” córki. W przypadku żony zapewniał, że bez problemu mogła ona wysiąść z samochodu, a celem nie było przetrzymywanie kobiety siłą i wbrew jej woli. Obrona stoi też na stanowisku, że zamontowanie nadajnika GPS miało znikomą szkodliwość społeczną i też nie powinno być karane.

W postępowaniu odwoławczym sąd przesłuchał we wrześniu ub. roku mężczyznę, który pomagał oskarżonemu; sprawa przeciwko niemu zakończyła się pod koniec 2019 roku wyrokiem skazującym – poddał się on karze roku więzienia i składał też wtedy obszerne wyjaśnienia. Obrona wnioskowała o jego przesłuchanie w procesie w pierwszej instancji ale ten sąd ocenił, iż wystarczające jest odczytanie wyjaśnień.

Przed sądem okręgowym wszystko to, co mówił wcześniej, mężczyzna potwierdził. A przyznał się wtedy, że – jak ujął – „pomógł porwać” swemu znajomemu Cezaremu R. jego żonę i córkę. To ojciec dziecka miał mu to zaproponować i wszystko zorganizować, obiecał w zamian pokryć jego długi sięgające kilku tys. zł. Ostatecznie mówił, że został w to „wplątany i wmanipulowany” i „to nie tak miało wyglądać”.

Do zamknięcia przewodu sądowego wówczas nie doszło, bo sąd zdecydował, że formalnie potrzebny jest kurator wyznaczony córce oskarżonego, skoro ma ona – podobnie jak jej matka – w sprawie status pokrzywdzonej. (PAP)