Białystok. Malutki Marcinek, którego mama zostawiła w szpitalu, pojechał do swojego nowego domu

0
62

Były łzy wzruszenia, ale i radość, że ta historia skończyła się happy endem. Mały Marcinek pojechał do nowego domu

Po prawie 4 miesiącach pobytu w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka USK w Białymstoku malutki Marcinek, którego mama zostawiła w szpitalu, pojechał do swojego nowego domu.

Jak poinformował Medyk Białostocki 29 grudnia 2022 roku w jednym ze szpitali w regionie na świat przyszedł maleńki chłopczyk. Był wcześniakiem, dlatego od razu po porodzie trafił do USK w Białymstoku. Tu lekarze i położne przez kolejne tygodnie walczyli o jego zdrowie. Nikt go jednak nie odwiedzał, bo mama zaraz po porodzie, od razu zadeklarowała, że nie będzie chciała go zabrać do domu. Pielęgniarki nazwały chłopczyka Marcinek, bo urodził się „na Marcina”. Od razu skradł serca całego personelu, stał się pupilkiem wszystkich.

Po sześciu tygodniach od porodu mama w sądzie zrzekła się praw rodzicielskich. To wbrew pozorom jest dobre dla dziecka – ma uregulowaną sytuację prawną, więc szybko może trafić do adopcji. Decyzją sądu rodzinnego chłopczyk został skierowany do tzw. „pieczy zastępczej” – do rodzinnego domu dziecka lub innego ośrodka (dopiero stamtąd po spełnieniu wszystkich procedur, po tygodniach lub miesiącach, trafia do adopcji). W tamtym czasie brakowało jednak wolnych miejsc w rodzinach zastępczych w Białymstoku.
Marcinek przebywał więc cały czas w USK, przytulany, noszony na rękach, rozpieszczany przez cały personel. Jak mówią panie, maluch „nie schodził” z rąk, no chyba, że na spanie. Był wożony nawet na spacery – wózeczkiem po Klinice. Panie kupowały mu pampersy, przynosiły mu ubranka po swoich dzieciach. Na Wielkanoc kupiły mu ubranko, w którym wyglądał jak mały zajączek.
W końcu pracownicy Kliniki Neonatologii nie czekając na miejsce, gdzie mogli by przekazać chłopczyka, skontaktowali się bezpośrednio z Ośrodkiem Adopcyjnym. Powypełniali wszystkie dokumenty, wszystko pozałatwiali, dopilnowali procedur, by Marcinek mógł trafić bezpośrednio do nowej rodziny.

Już kilka dni później do Marcinka przyszli jego nowa mama i tata.

Jak mówią pracownicy Kliniki to była miłość od pierwszego spojrzenia. Rodzice zakochali się w Marcinku od razu. Wczoraj chłopczyk pojechał do swojego domu.

Wszystkie „przyszywanym” ciociom z USK zakręciła się łezka w oku. Są bardzo szczęśliwe. Marcinek od wczoraj nazywa się już inaczej.