Białystok. Odroczono proces rodziców oskarżonych o znęcanie się nad kilkumiesięczną córką

0
13

Do połowy czerwca odroczył białostocki sąd rejonowy proces rodziców ponadrocznej obecnie dziewczynki, oskarżonych o znęcanie się fizyczne nad dzieckiem. Poważnie chory jest lekarz, który jest ważnym świadkiem w sprawie. W środę po raz kolejny nie stawił się na rozprawie

Sąd zdecydował, że powoła biegłego do oceny – na podstawie dokumentacji medycznej – czy świadek w ogóle będzie zdolny, a jeśli tak, to kiedy, do stawiennictwa w sądzie. Świadek jest lekarzem; to na jego polecenie została przez szpital zawiadomiona policja o podejrzeniu znęcania się nad dzieckiem.

W kwietniu ub. roku policja przyjęła zawiadomienie o tym, że córka oskarżonych, z obrażeniami m.in. głowy, została przewieziona do szpitala. Karetkę pogotowia wezwała do domu matka dziecka. Policja informowała wtedy, że funkcjonariusze dostali informację z Centrum Powiadamiania Ratunkowego o przyjęciu do szpitala 4-miesięcznej dziewczynki z obrażeniami głowy i reszty ciała.

Śledztwo w tej sprawie nadzorowała Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ, która obojgu małżonkom postawiła zarzuty znęcania się fizycznego nad osobą nieporadną ze względu na wiek, tzn. nad 4-miesięcznym wówczas dzieckiem, polegającego m.in. na zadawaniu uderzeń po całym ciele, wskutek czego dziewczynka miała liczne obrażenia, w tym złamania kości potylicznej i siniaki.

Według śledczych, znęcanie się trwało od narodzin dziecka do zatrzymania rodziców – 4-miesięcznej wówczas dziewczynki – w kwietniu 2023 roku.

Oskarżeni mają 36 i 37 lat, nie przyznają się do zarzutów. Ojciec dziecka w śledztwie zmieniał swoje wyjaśnienia. Początkowo mówił, że był sam w domu, gdy z córką zaczęło być gorzej i zaczęła płakać. „Przelewała mi się przez ręce. W tym momencie do domu weszła żona, powiedziałem, żeby wszystko rzucała, bo coś nie tak jest z malutką” – mówił w śledztwie. Żona wezwała pogotowie.

Potem zmienił tę wersję. Mówił, że odkurzał, gdy dziecko zaczęło płakać, więc wziął je z wózka na ręce. Wówczas miał zaczepić się o rurę od odkurzacza i stracić równowagę. Jak wyjaśniał wtedy, w ten sposób – z dzieckiem na ręku – upadł na szafę w przedpokoju, a córka uderzyła w nią głową.

Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał dotąd w tym procesie m.in. położną środowiskową, która odwiedzała tę rodzinę w pierwszych tygodniach od narodzin dziecka, lekarkę z kliniki neurologii szpitala dziecięcego w Białymstoku oraz lekarkę, która w ramach podstawowej opieki zdrowotnej zajmowała się tą rodziną. Wszyscy ci świadkowie mówili, że nie widzieli żadnych niepokojących objawów czy oznak przemocy.

Świadkiem w sprawie był też lekarz, który oceniał zdjęcia RTG rąk dziewczynki, zrobione w odstępie dziesięciu dni w kwietniu ub. roku. Świadek mówił, że z tych zdjęć wynika, iż dziecko miało jakiś uraz obu rąk, ale jaki to był dokładnie uraz i kiedy do niego doszło – nie był w stanie powiedzieć.

Zarówno prokuratura, jak i obrońcy, chcą przesłuchania na rozprawie lekarza, na którego polecenie zawiadomiona została policja. Obrońcy złożyli w środę wnioski dowodowe o powołanie dodatkowych biegłych, m.in. z zakresu ortopedii i medycyny sądowej, do oceny obrażeń u dziecka i tego, jak mogło do nich dość, czy możliwe jest, że stało się to wskutek nieszczęśliwego wypadku i czy np. zasinienia nie są wynikiem nie urazu, a choroby.

Sąd o ewentualnym powołaniu biegłych ma zdecydować na kolejnej rozprawie.(PAP)